wtorek, 12 czerwca 2012

Szósty.

*Oczami Liama

O godzinie siódmej obudził mnie nastawiony wczorajszego wieczoru budzik. Zsunąłem się z łóżka. Podszedłem do szafy i zacząłem wybierać z niej ubrania. Kiedy już się zdecydowałem co ubiorę, udałem się do łazienki, gdzie wziąłem zimny prysznic, wypucowałem zęby i uczesałem włosy. Następnie założyłem wybrane kilka minut temu rzeczy. Wróciłem do pokoju. Zabrałem plecak leżący obok biurka i zeszedłem na dół.
- Dzień dobry. - przywitałem moją mamę, krzątającą się w kuchni.
- Cześć Liam. Stresujesz się przed pierwszym dniem w nowej szkole? - spytała mnie.
- Troszeczkę. - odpowiedziałem siadając przy stole. - Co na śniadanie?
- Naleśniki z nutellą i kawałkami bananów. Twoje ulubione danie. - poinformowała mnie podając mi najważniejszy posiłek dnia.
- Dzięki mamo. - kiedy zjadłem, umyłem po sobie talerz oraz kubek, z którego piłem sok pomarańczowy.
- Zawiozę cię.
- Nie trzeba.
- Ale można. - po słowach mojej rodzicielki, opuściliśmy dom i udaliśmy się pod garaż, gdzie zaparkowany był samochód. Mama otworzyła go automatycznie ,,magicznym przyciskiem'', po czym weszliśmy do środka. Nim się obejrzałem byliśmy w drodze do mojej nowej szkoły. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Dzięki mamuś. - podziękowałem.
- Nie ma za co. - już miałem opuszczać pojazd, kiedy usłyszałem za sobą głos mojej rodzicielki.
- Powodzenia.
- Dziękuję. - odpowiedziałem i wyszedłem na zewnątrz.Czerwony samochód odjechał, a ja zostałem sam, pod nowym budynkiem. Chwilę postałem ślepo gapiąc się liceum. Bałem się by sytuacja z poprzedniego miejsca nie powtórzyła się. Nie chciałem być znów popychadłem, osobą wyśmiewaną czy upokarzaną. To dlatego na początku czerwca przepisałem się tutaj. Miałem dość udawania, że źle się czuję, by nie pójść w to okropne miejsce. Ostatecznie wagarowałem. No ale nic. Będzie dobrze. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem przed siebie. Wszedłem do budynku. Skierowałem się do sekretariatu. Nie miałem problemu z dojściem, dlatego że byłem tam kiedy się tutaj przepisywałem. Kilka minut później stanąłem przed mahoniowymi drzwiami. Zapukałem w nie i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Przy biurko siedział dyrektor, Noel Berker.
- Dzień dobry. - przywitałem go.
- Dzień dobry. Liam, tak? - spytał, wstając z czarnego, pokrytego skórą fotela.
- Tak, zgadza się.
- Chodźmy chłopcze, zaprowadzę cię do twojej nowej klasy. - podążyłem za dyrektorem. Opuściliśmy pomieszczenie i szliśmy cały czas prosto długim korytarzem. Następnie wyszliśmy po schodach na piętro. Podeszliśmy pod pierwszą klasę. - To tutaj. Gotowy? - pokiwałem twierdząco głową. Berker nacisnął klamkę i wszedł do środka, a ja za nim.
- Dzień dobry. - powitała go młodzież w moim wieku. Swoje spojrzenia wlepili we mnie.
- Dzień dobry. Przedstawiam wam Liama. Będzie chodził z wami do klasy. Mam nadzieję, że przyjmiecie go z otwartymi rękoma. - powiedział, po czym przeprosił i opuścił salę lekcyjną.
- Liam, zajmij wolne miejsce. - zwrócił się do mnie nauczyciel prowadzący lekcję matematyki. Rozglądnąłem się po klasie. Udałem się do wypatrzonej przez siebie ostatniej ławki w rzędzie pod ścianą. Kiedy już zająłem miejsce, wypakowałem z plecaka podręcznik, zeszyt i długopis. Lekcja przeleciała w miarę szybko. Kiedy zadzwonił dzwonek z powrotem spakowałem przedmioty, które wyciągnąłem i udałem się w stronę wyjścia.
- Uważaj! - usłyszałem krzyk. Nagle znalazłem się na ziemi. Idąc ku wyjściu nie zauważyłem na swojej drodze kucającej dziewczyny?! - Gratuluję Jen. Już pierwszego dnia w nowej szkole, zabiłabyś chłopaka.
- Nic ci nie jest? - powiedziały równocześnie dwie dziewczyny. Jedna brązowowłosa, która podbiegła do nas i druga podnosząca się z ziemi, blondynka.
- Nie.
- Na prawdę cię przepraszam. Coś mi spadło i jakoś tak wyszło, że kiedy ty szedłeś do wyjścia ja tego szukałam.
- Spokojnie, nic mi nie jest. - pomogły mi wstać.
- To dobrze.
- Witamy w szkole. Jestem Charlotte, a to Jennifer.
- Miło mi, ja jestem Liam.
- To wiemy. Berker zdążył cię przedstawić.
- Chodźcie, za chwilę mamy biologię a ja nie chcę się spóźnić.
- Ona tak zawsze. Jen to taki kujonek.
- A ty niby nie? - wykrzyknęła loczkowata.
- Zawsze mniejszy niż ty!
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Dajcie spokój, bo się na tą biologię spóźnimy. - dziewczyny, przestając się kłócić spojrzały w moim kierunku. Całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy już w miarę możliwości spoważnieliśmy, udaliśmy się do klasy, w której mieliśmy mieć kolejne zajęcia. Lekcje mijały szybko. Po szkole całą trójką wybraliśmy się do jednej z lepszych londyńskich pizzeri. Zajęliśmy miejsce z boku. Kelner podał nam kartę menu. Zamówiliśmy pizzę o nazwie Full House. W oczekiwaniu na pizzę rozwialiśmy o sobie. Dziewczyny chciały bym je lepiej poznał, a one mnie. W pewnym momencie rozległ się czyjś głos. Charlotte rozejrzała się po pomieszczeniu.
- O nie. - powiedziała szeptem.
- Co jest? - spytała ją z niepokojem Jen.
- Odwróć się. - jak powiedziała jej przyjaciółka, tak loczkowata zrobiła.
- Aha, już wiem.
- Coś nie tak? - spytałem. Nie byłem jakoś w temacie.
- Chodzi nam o takiego jednego kretyna.
- Tego mulata?
- Tak, właśnie o niego.
- Czy on czasem nie jest...
- Synkiem premiera? Tak, jest. To straszny palant, kretyn, debil, matoł, zakochany w sobie bufon.
- Ale jest całkiem, całkiem. - oznajmiła nagle Jen.
- Jennifer! - krzyknęła, szybko łapiąc się ręką za usta. Owy chłopak, o którym właśnie rozmawialiśmy odwrócił się w naszą stronę i wlepił spojrzenie w Charlotte, która z kolei tego unikała patrząc w okno.
- Tylko żartowałam. - wyjaśniła jej przyjaciółka. - Lubię takie twoje reakcje.
- On się tu gapi. - oznajmiłem po chwili.
- Możemy stąd iść? - nalegała.
- Jak zjemy pizzę, pójdziemy. - po chwili kelnerka podała nam nasze zamówienie. Kiedy zjedliśmy, zostawiliśmy pieniądze na stole i w pośpiechu opuściliśmy lokal.
- Zadowolona? - spytała Jennifer, brązowowłosej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Nie przywitasz się Charlotte. - usłyszeliśmy za plecami czyjś głos. Dziewczyna momentalnie obróciła się za siebie.
- Cześć Zayn. - rzuciła od niechcenia.
- Tak lepiej. A tak ap ropo to nie jest miejsce dla plebsu. - poinformował nas, po czym z dwójką swoich towarzyszy wybuchnęli śmiechem.
- To co tu robisz? - spytała go chamsko. Malik momentalnie przestał się śmiać. Zbliżył się do nas.
- Coś ci nie pasuje?
- Ty mi nie pasujesz. - powiedziała do niego.
- Chodźmy stąd.
- Jen ma racje. - poparłem blondynę.
- Tak, lepiej podkuj ogon jak twoi znajomi i zjeżdżaj stąd.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić.
- Nie zapominaj kotku o pozycji. Ty, w przeciwieństwie do mnie nic mi nie zrobisz.
- Nie boję się.
- No to zacznij. - złapał ją za rękę.
- Zostaw ją! - musiałem zareagować.
- Bo co?!
- Bo jeśli tego nie zrobisz...
- To co mi zrobisz? Pobijesz mnie? - nic nie odpowiedziałem.
- Dajcie spokój. - powiedziała po cichu Jen. Zayn Malik, tylko głupio się uśmiechnął i przyciągnął bliżej siebie naszą koleżankę. Najprawdopodobniej chciał ją pocałować, w tedy ona kopnęła go w miejsce, którym obdarzyła go matka natura.
- Au! - krzyknął puszczając jej dłoń. Podeszła do jednego z jego towarzyszy. Wyrywając z jego rąk coca colę, z powrotem podeszła do Mulata i wylała mu zawartość na głowę. - Zwariowałaś?! - wrzeszczał.
- Może tak, a może nie. Niech ci to da do zrozumienia, że ze mną się nie zadziera. - powiedziała i odeszła przed siebie, a my za nią.
- Jak ja go nie lubię!
- To widać.
- Ale on cię chyba lubi. - oznajmiła Jen.
- Co?! Czemu tak uważasz?
- No bo chciał cię pocałować.
- Nie dlatego. On przez to chciał pokazać swoją władzę, że on wszystko może.
- W sumie Charlotte ma rację.
- Może i macie rację.
- Mamy. - powiedziała dziewczyna. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy na ławce w parku, a potem rozeszliśmy się do domów.




*Oczami Julie

- Będzie dobrze. Musi być. - szepnęłam sama do siebie. To było pierwsze co zrobiłam budząc się w sobotni ranek. Odrzuciłam koudre na bok, wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki, gdzie jak co rano wykonałam poranną toaletę. Następnie wróciłam do pokoju i ubrałam się. Następnie zeszłam na dół. Brat i mama jeszcze spali. Przygotowałam sobie śniadanie i jedząc tosty, skakałam po kanałach. Kiedy do salonu przyszła matka.
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Cześć mamo.
- Jest piwo w lodówce? - zapytała o to co zwykle. Wciąż jedno miała w głowie.
- Tak. - powiedziałam. Jednak pośpiesznie wstałam z fotela. - Możemy pogadać? - wykorzystałam moment, że jest trzeźwa.
- Oczywiście. - kiedy nie była pod wpływem alkoholu, wciąż była tą miłą osobą co kiedyś. Usiadła na pufie.
- Może trzeba coś zmienić w swoim życiu? - spytałam jej.
- Co masz na myśli?
- Nie powinnaś ciągle pić. Pomyśl o nas, o mnie i Rayanie.
- Cały czas myślę.
- Nie, nie myślisz. Ciągle pijesz. Dzień w dzień jesteś pod wpływem alkoholu. Robisz w tedy różne rzeczy, a my się ciebie boimy. Musisz z tym skończyć, znaleźć pracę, zadbać o dom, o rodzinę.
- Po śmierci waszego ojca jest mi trudno.
- Myślisz, że nam nie? Tak samo jak ty, przeżywamy do dzisiaj tą stratę, ale życie toczy się dalej.
- Nie wiem czy dam radę. - powiedziała drżącym głosem matka.
- Żucić nałóg? - spytałam. Pokiwała głową. - Kochasz nas jeszcze?
- Głupie pytanie, oczywiście, że tak.
- To zrób to dla nas.
- Postaram się.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję. - przytuliłyśmy się. Mam nadzieję, że jest to szczere. Nie chcę znów powtórek z ostatnich kilku dni, miesięcy. Postaram się pomóc jakoś matce. - Zrobię śniadanie. - oznajmiła.
- Dobrze. - pomimo tego, że już jadłam, wolę powtórzyć czynność by mama zajęła się czymś innym niż piciem. Łatwiej schudnąć niż wyjść z alkoholizmu.W tym momencie do pokoju wbiegł mój mały brat.
- Rayan! - krzyknęła mama łapiąc go w objęcia. Na jego buzi widniał przepełniony szczęściem uśmiech.
- Co na śniadanie? - spytał.
- A co byś zjadł? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Płatki z mlekiem.
- Dobrze. To usiądź teraz ładnie do stołu, a mama ci zaraz przygotuje. - jak powiedziała, tak też zrobiła. Podeszłam do Rayana. Podniosłam go i posadziłam na krześle. Poszłam do kuchni i nakryłam do stołu. W końcu od paru miesięcy zjedliśmy jak rodzina.




*Oczami Jennifer

W końcu sobota. Dlatego dospałam do godziny dziewiątej, a później wstałam. Wzięłam zimny prysznic, przemyłam twarz specjalnym do tego żelem, uczesałam włosy, wyszczotkowałam zęby i podeszłam do szafy. Po chwile namysłu, ubrałam się w wybrane przez siebie ciuchy. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Pijąc sok pomarańczowy skakałam po programach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nagle natrafiłam na pewną reklamę.
- Jeśli marzysz o karierze modelki, to przyjdź na casting do czwartej edycji brytyjskiego show. Więcej informacji na naszej stronie internetowej. Czekamy na ciebie! - kiedy się skończyła, wzięłam do rąk swój laptop, który zostawiłam wczoraj wieczorem na stole i przycisnęłam na uruchamiający rzecz guziczek. Kiedy już się załadował, włączyłam wyszukiwarkę google i wpisałam adres strony, ktory widniał niżej pod czas reklamy. Rzuciłam okiem na stronę. Jutro ostatni casting! U nas! W Londynie! Tym razem sięgnęłam po swojego samsunga i wykręciłam numer Charlotte.
-- Tak? - odpowiedział zaspany głos w słuchawce.
- Charlotte! Nie uwierzysz!
-- Zobaczymy. Co się dzieje, że budzisz mnie tak wcześnie?
- Wcześnie? Jest już dziesiąta.
-- No to bardzo wcześnie! - oburzyła się. Kto jak kto, ale ona lubiła sobie pospać.
- Jutro u nas w Londynie, jest casting do programu Top Model! Oni czekają na nas! - zaczęłam krzyczeć.
-- Miałaś rację, nie wierzę.
- Idziemy! Musimy iść.
-- Jak chcesz to idź. - powiedziała.
- Tyś chyba faktycznie się nie wyspała.
-- Wiesz jakie są te całe programy rozrywkowe. Upokarzają tylko ludzi.
- Ale zawsze możemy pójść i zobaczyć czy się nadajemy. - musiałam ją jakoś przekonać, przecież nie mam tyle odwagi by pójść tam sama.
-- Jak chcesz to idź, bo ja jakoś siebie w tym zawodzie nie widzę. Nie umiem chodzić w szpilkach.
- Jasne. Takie kity to nie mi wciskaj. Proszę cię, chodź ze mną. - zaczęłam ją błagać.
-- Weź Liama.
- Liama?!
-- Tak. Nada się.
- Błagam cię Charlottka. Bez ciebie nie pójdę. Zrób to dla mnie.
-- No... Jakie jest magiczne słowo? - normalnie to proszę, dziękuję czy przepraszam, ale ona miała jakieś inne, które zawsze na nią działało.
- Nalegam.
-- Okey. Bądź jutro u mnie po dwunastej.
- Co?! Tam trzeba wcześnie rano być!
-- No dobra. W sumie musimy sobie ubrania przygotować, więc przyjdę dzisiaj do ciebie, to się ugadamy.
- Okey. Kocham cię, wiesz?
-- Wiem, wiem. Wszyscy mnie kochają, jak coś potrzenują. A teraz proszę, daj mi pospać!
- Okey. To śpij.Do zobaczenia u mnie.
-- Papa. - rozłączyła się a ja odrzucając telefon na fotel, zaczęłam tańczyć ze szczęścia.

_________________________________________
Cześć :* Ostatnio dodałam króciutki rozdział, więc specjalnie dla was postarałam napisać jak najdłuższy umiałam. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Postarałam się, też nie robić błędów, ale z tym to u mnie nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie jak coś to bardzo przepraszam. Kolejny postaram się dodać albo w weekend, albo na początku kolejnego tygodnia. Nadal dziękuję, że wchodzicie, czytacie, komentujecie. To bardzo bardzo bardzo motywuje. Aż tak, że trzy razy użyłam jednego słowa! Dzisiaj też trzymajmy kciuki za Polaków. Mam nadzieję, że wygrają z Rosjanami.
Do następnego :*  ;)

16 komentarzy:

  1. świetny rozdział! już nie mogłam się doczekać! :)
    kiedy następny? oby jak najszybciej! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 No no,ale Zayn to chyba rzeczywiście coś do niej czuje ;D Czekam na następny <3
    No pewnie,że trzymamy kciuki za naszych! A z Rosją wygrają ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba ;D Możliwe,że Zayn czuje coś do Charlotte,ale nie umie okazywać uczuć ;// Casting to bardzo interesujący pomysł. Czekam na następny. I oczywiście trzymam kciuki za Polaków ;D POLSKA GOLA ;DD
    http://i-am-not-perfect-but-who-is.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejaa :*
    Super rozdział! Charlotte fajnie się zachowała. Zayn chyba ją lubi. Tap Madl? Good Idea ;p
    No nic. Super blog, czekam na nn rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział na http://i-am-not-perfect-but-who-is.blogspot.com/ ;D Zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się:)
    Top Model ulala napewno je przyjmną :)
    Czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo Super Tu , napewno będe wpadać i zapraszam do mnie : ) http://cupcakesofsmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. oouuu mega ! Malik jak dla mnie nie do poznania ;o ale i tak uwielbiam to jak piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zayn jak zwykle..moze w koncu utrze mu nosa ? ;)I mam nadzieje ze u Julie wszystko sie ulorzy..choc magiczny glosik w glowie mowi mi ze jeszcze nie...
    Kocham czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam na www.whole-heart.blogspot.com na 11 :D (przepraszam za spam :P)

    OdpowiedzUsuń
  11. zapraszam do mie na 9 rozdział :)
    i widac ze Zayn chyba może sie zakochał..hihi^^ fajnie by bylo :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha nasi zremisowali na szczęście.! :D A co do rozdziału to naprawdę genialny.! :) Cudo, czekam na kolejne ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. super rozdział, naprawdę ;)

    I super blog ;]
    dodaje do obserwowanych ;)

    zapraszam do siebie: http://nie-po-kazdej-burzy.blogspot.com/
    zostaw po sobie ślad ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach ten Zayn .. ; )
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział : the-world-of-my-lifee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rodział, ekstra!
    Zpraszam do siebie -> lookingforlifewihoutemotions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Oh, Malik, Malik, przez jego zachowanie i odzywki zakochuję się w nim jeszcze bardziej. *-*

    [trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń