*Oczami Rosalie
- Ros! Wstawaj! - otwarłam oczy. Nad sobą zobaczyłam twarz mojej współlokatorki, Rachel.
- Co jest? - spytałam ją zachrypniętym jak co rano głosem.
- Dzisiaj są twoje urodziny! - poinformowała mnie. - Wszystkiego najlepszego! - wykrzykneła radośnie i rzuciła się na mnie.
- Dziekuję.
- Mam coś dla ciebie. - powiedziała, kiedy już puściła mnie z pod swoich objeć.
- Rachel, nie trzeba było. - w końcu, biedna nie ma pieniędzy a jednak kupiła mi upominek. Rudzielec podał mi małe, białe jak zimowy puch pudełeczko z kokardką. Pospiesznie podniosłam pokrywkę.
- Rachel! On jest piękny. - to była moja pierwsza reakcja na widok srebrego łańcuszka z zawieszką w kształcie serduszka. - Ale na prawdę nie musiałaś.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, tylko ciebie mam i ty mówisz, że nie musiałam!
- Najpiękniejszym prezentem jaki mogłam od ciebie otrzymać jest własnie nasza przyjaźń.
- Tylko, że ty dzisiaj wyprowadzasz się. - powiedziała smutnym głosem.
- Ale nadal będziemy się widywały.
- Tylko, że rzadziej.
- Będę się starała jak najczęściej.
- Słowo?
- Słowo. - po czym przytuliłyśmy się, całe załzawione.
- Chodźmy na dół.
- Ale po co?
- Zobaczysz. - powiedziała, ciągnąc mnie za rękę opuściłyśmy pokój i udałysmy się na dół. Rachel otworzyła wolną ręką drzwi do jadalni. Po czym weszłyśmy do środka...
Stanęłam jak wryta. Na sali, gdzie każdego dnia spożywaliśmy posiłki zgromadziły się wszystkie sierotki z klasztoru, ksiądz i siosrty zakonne. Na mój widok zaczęli śpiewać sto lat. Kiedy skończyli, Rachel, która gdzieś na chwilę zniknęła przyniosła tort.
- Pomyśl życzenie Ros. - powiedziała. Po chwili namysłu zmuchnęłam osimnaście świeczek, na co dostałam głośne brawa. Po tym zasiadliśmy do urodzinowego śniadania, które zajęło nam około jednej godziny. Kiedy uczta dobiegła końca nie chętnie poszłam na górę. Z kąta wzięłam swoją walizkę, która stała tam dobre cztery dni i zniosłam ją na dół.
- Rosalie. Chcemy żebyś wiedziała, że nie odchodzisz stąd bo taki jest nasz kaprys, tylko dlatego, że takie są zasady.
- Już mi to siostra mówiła.
- Będziemy za tobą tęsknić, w końcu nikt inny nie stwarzał nam tylu kłopotów.
- Tak. Dziwnie to zabrzmiało, ale jest okey. Ja za wami, klasztorem też będę tęsknić. - powiedziałam, przytulając się do każdego z osobna. - Lecz za tobą, będę tęskniła najbardziej. - powiedziałam, kiedy podeszłam ro Rachel.
- Ja za tobą też. - powiedziała. - Noś go cały czas. - wskazała na łańcuszek, który mi podarowała.
- O to nie musisz się martwić. - oznajmiłam jej. Nagle coś sobie przypomniałam. Zaczęłam biec.
- Ros! Gdzie ty idziesz?! - krzyczał za mną ksiądz.
- Zaraz przyjdę! - niebawem znalazłam się na przyklasztornym cmentarzu. Podeszłam pod grób mojej mamy. - Mamo... Żałuję, że nie może cię tu ze mną być. Proszę cię, poproś Pana by jakoś ukierunkował moje życie na bez cierpień, smutku. - po policzku spłynęła mi łza. - Będę cię odwiedzała. A teraz trzymaj się. - dotknęłam płyty grobowej i wróciłam do zbiorowiska, które zostwiłam. Kiedy się do nich zbliżałam, zauważyłam, że przyjechała po mnie taksówka, którą zamówiłam. - Żegnajcie. - powiedziałam spokojnie do ,,mojej rodziny'' i odjechałam.
*Oczami Harrego
Przez kolejne kilka dni, w domu było jakoś tak dziwnie. Cicho, smutno. Mama nie była szczęśliwa, tak samo jak ja i Gemma. Postanowiłem zrobić sobie tydzień wolnego od szkoły. Rankiem w piątek wyszedłem z domu i udałem się w stronę miasta. Pochodziłem po sklepach z odzieżą, obuwiem. Jednak nic nie kupiłem, co było dziwne bo zawsze po wizycie czy w sklepach czy centrum handlowym zawsze do domu wracałem z nową zdobyczą. Dzisiaj było inaczej. Szedłem chodnikiem, słuchając piosenek z ipoda. Właśnie leciał kawałek Back in time Pitbulla. Kiedy nagle wpadłem na jakąś dziewczynę. Obydwoje wylądowalismy na chodniku.
- Nic ci się nie stało? - spytałem po chwili czarnowłosą dziewczynę z dużymi brąz oczami.
- Nie, a tobie? - spytała.
- Boli mnie tylko tyłek. - powiedziałem, gdyż natrafiłem na jakiś kamień. Zaczeliśmy się śmiać.
- Przepraszam, powinnam była patrzeć jak idę.
- Nie przepraszaj, bo ja też jakoś zbytnio nie zwracałem uwagi na drogę. - powiedziałem podnosząc się z ziemi. następnie wyciągnąłem rękę do dziewczyny. - Jestem Harry Styles, a Ty?
- Ja Rosale Montgomery. - popatrzyliśmy się przez chwilę na siebie. - Muszę już lecieć, bo spóźnię się do pracy.
- A okey. Ile ty masz lat, że już pracujesz? - spytałem z niedoweiżaniem. Wyglądała bardzo młodo.
- Osiemnaście. - oznajmiła.
- A szkoła?
- Skończyłam ją, o ile można tak powiedzieć. Moje życie to długa historia.
- Mam czas. - ruszyłem więc z nowopoznaną koleżanką z powrotem w stronę miasta.
- Pewnego burzowego dnia pewna biedna ciężarna kobieta błąkała się po ulicach Londynu. Szczęśliwym trafem trafiła pod klasztor. Poprosiła o schronienie, którego udzieliły jej wówczas siostry. Tego samego wieczora na świat przyszła pewna dziewczyna, czyli ja. Niestety moja mama odrazu zmarła a mną zajęły się zakonnice, ksiądz. W sierocińcu sprawiałam wiele kłopotów, może trochę więcej niż przeciętne dziecko. Jeśli chodzi o moją edukację, to wszystko to miałam właśnie tam. Może troszkę inny poziom niż w szkole, ale zawsze coś. Teraz kiedy skończyłam osiemnaście lat, musiałam opuścić to miejsce i znaleźć pracę, wynająć mieszkanie.
- A twój ojciec? - spytałem po chwili na mysłu.
- Nie poznałam go nigdy. - niebawem doszliśmy pod MilkShake City.
- No i jesteśmy. - oznajmiłem.
- Dziękuję za podprowadzenie.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się do mnie, co ja odwzajemniłem. Już miała wchodzić do środka. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spodkamy.
- Na pewno. - odpowiedziała, po czym weszła do budynku.
_____________________________________________________
Cześć :* I oto kolejny rozdział. Według mnie nie jest najgorszy. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Chcę Wam podziękować, że komentujecie i oczywiście za te ponad 1000 wejść. Jest mi bardzo miło z tego powodu.
Do następnego ;*
super rozdział czekam na następny!!!;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję , że szybko dodasz kolejny rozdział xx
Co raz bardziej zakochuje się w Rosalie, ja ją po prostu z niewiadomych mi powodów kocham!!! I namieszałaś mi w głowie co do niej najpierw Niall, później Zayn, teraz Harry no mam mętlik! Kocham Ciebie i Twojego bloga i czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego ten rozdział jest taki krótki? Co? Tak czytam czytam a tu już koniec rozdziału :( Mam nadzieję, że następny będzie dłuższy :D
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że jest nieco krótki, ale mimo to jak zwykle mi się bardzo podoba. Liczyła na dłuższą historię z życia Rosalie, ale i tak mnie urzekła. :>
OdpowiedzUsuń[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
Naprawde szkoda mi Rosalie...ma dziewczyna przechlapane :( Troche krociutki ale lepszy krotki ale dobry rozdzial niz dlugi i do niczego ;) Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńbrak słów po prostu ! ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na rozdział trzynasty ;)
www.paradise-with-you.blogspot.com
kocham twojego bloga! <3
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać się następnego! :3
Super.Masz talent.Czekam na kolejne rozdziały!!
OdpowiedzUsuńO już 5 rozdział u ciebie ! ;) jak miło., szkoda tylko ze taki krótki. a takto dobrze dobrze <3
OdpowiedzUsuńczekam na nn
a u mnie tymczasem 8 rozdział ;)
lifewithfuckinglove
Dołączam się, szkoda, że krótki,ale za to świetny, Twoje opowiadanie wciąga ;>
OdpowiedzUsuń[shouldletyougo.blogspot.com]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHistoria Rosalie,no sama nie wiem co o niej powiedzieć. Smutna ;( Miejmy nadzieje ,że teraz jej się w życiu ułoży. Trochę krótki ,ale ciekawy rozdział. Jak zawsze czekam na następny ;DD
OdpowiedzUsuńhttp://i-am-not-perfect-but-who-is.blogspot.com/
świetne ! ;D
OdpowiedzUsuńna prawdę ciekawe ^^
zapraszam do mnie
http://mrocznetajmnice.blogspot.com/
Mam nadzieję, że się Rosie trochę w życiu poszczęści, bo dotąd nie miała zbyt łatwego życia...
OdpowiedzUsuńA więc nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*
fajny i to bardzo tylko uczyć się od ciebie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na następny :)
zapraszam do siebie na nowy ;3
OdpowiedzUsuńwww.paradise-with-you.blogspot.com