*Oczami Louisa
W końcu nadszedł upragniony weekend. Mogłem zrealizować wszystkie plany, których nie mogłem wykonać w czasie pięciu dni roboczych, a wszystko to, że pracuję. Nie żałuję tej decyzji, ponieważ Oliver Johannson bardzo dobrze płaci, dzięki czemu mogę zdobyć pieniądze na leczenie Felicity. No i jeszcze zemsta. Cały czas pracuję jak tego dokonać, ale nic mi do głowy nie przychodzi. W sumie mam czas. Wczesnym rankiem wyszedłem z domu. Poszedłem do miasta, pomogłem zrobić mamie zakupy, posprzątałem cały dom. Po południu rodzice razem z Daisy i Phoebe wybrali się do babci, a ja i Cassie zostaliśmy w domu. Przez większość czasu siedziałem w ogrodzie, a moja siostra robiła coś w domu. Po paru godzinach postanowiłem zobaczyć co ona robi, tak na wszelki wypadek. Bo jako starszy brat, powinienem pilnować młodszej siostry. Wszedłem więc do domu i przeszedłem do salonu. Cassie siedziała na fotelu i uważnie coś oglądała.
- Co oglądasz młoda? - spytałem, siadając koło niej.
- Mój serial. - powiedziała nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
- Nie wiedziałem, że lubisz telenowele.
- Dużo o mnie nie wiesz Lou. A teraz siedź cicho i oglądaj albo spadaj. - postanowiłem, że przez chwilę pogapić się w ekran mi nie zaszkodzi.
- O czym to w ogóle jest? - spytałem po chwili, kiedy nastał czas na reklamy.
- Długo by opowiadać.
- Mamy czas.
- Chyba sam tytół ,,Gorzka zemsta'' mówi sam za siebie.
- Czyli coś o zemście?
- Ty jesteś taki głupi czy udajesz? - spytała rozbawiona.
- Jestem taki głupi. Nie no lubię cię wkurzać.
- Wiem, wiem.
- No to mniej więcej wtocz mnie w to.
- Okey. Telenowela opowiada o losach trzech ubogich, bardzo zgranych braci:
Juana, Oscara i Franca, ich siostry Libii oraz trzech sióstr: Normy,
Jimeny i Sary. Siedemnastoletnia Libia spotyka się ze znacznie
starszym, bogatym mężczyzną, Bernardem Elizondo, który obiecuje jej
ślub. Nie mówi jednak, że ma żonę i trzy córki, Normę, Jimenę i Sarę,
które chce zostawić dla dziewczyny. Kilka dni przed ślubem ginie w
wypadku. Jego kochanka dowiaduje się o tragedii z artykułu w gazecie, w
którym znajduje się także mowa o rodziny zmarłego. Poczuwszy się
oszukana skacze z mostu. Zrozpaczeni bracia postanawiają zemścić się na
rodzinie miliardera za samobójstwo ich jedynej siostrzyczki, uwodząc i
potem porzucając jego córki. W tym celu udają murarzy, którzy mieli za
zadanie zbudować dom dla jednej z nich, Normy, i jej ówczesnego męża,
Fernanda. Jednak z zemsty nic nie wychodzi gdy Juan, Oscar i Franco
powoli zakochują się w dziewczętach. - streściła mi to wszystko na jednym wdechu.
- Czyli oni chcę rozkochać w sobie te dziewczyny. - powiedziałem na głos.
- Przecież to powiedziałam.
- Genialne. - mówiłem sam do siebie.
- Louis, co z tobą? - spytała zaniepokojona, kiedy wstałem z fotela.
- Nic Cassie. Dzięki za pomoc.
- Ale w czym?! - no to teraz Cassie nie da za wygraną, ona będzie chciała się dowiedzieć.
- Piszę scenariusz. - szczelilem pierwsze lepsze wyjaśnienie, które mi się nasunęło.
- Jasne, ty piszesz scenariusz. Nawet głupich na to nie nabierzesz.
- Co? Ale to prawda.
- Tak jasne. A ja jestemwiedźmą.
- No to wszystko się zgadza.
- Louis! - krzyknęła, udrzając mnie w ramię.
- No co?! - zapytałem rozbawiony.
- Ty wiesz co.
- Nie wiem. - dziewczyna pokręciła głową, kiedy nagle ujrzała, że skończyły się reklamy i zaczęła się telenowela. Momentalnie rzuciła się na fotel.
- Jak będziesz tak skakać...
- Zamknij się! - przerwała mi.
- Dobra, dobra. Ale w każdym razie dzięki. - opuściłem to pomieszczenie i udałem się do innego. Mianowicie mjego pokoju. Zamnkąłem za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku. Teraz już mam plan, który zacznę realizować od poniedziałku. Jeszcze raz dzięki Cassie...
*Oczami Catherine
Siedziałam w samochodzie. Z tyłu. Na wygodnym fotelu pokrytym skórą.
Kiedy do mojego kierowcy zadzwonił telefon. Wyciągnął go z kieszeni.
Popatrzył na wyświetlacz.
- Przepraszam, ale muszę to odebrać.
- Rób co chcesz. - rzuciłam i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
-
Tak? Co się stało mamo? - jego głos drżał. - Co?! Zaraz będę. -
rozłączył się i schował komórkę z powrotem do kieszeni. Momentalnie
zjechaliśmy na pobocze.
- Co ty wyprawiasz?! Miałeś zawieźć
mnie na pokaz mody! - zaczęłam krzyczeć. Nie znałam jego intencji. Od
pierwszego spotkania wydawał mi się szaloną osobą, skrywającą jakąś
tajemnicę.
- Wybacz, ale muszę gdzieś pojechać.
- Czyżby sprawy osobiste? - spytałam chamsko.
- Tak.
- Posłuchaj Louis, jesteś w pracy! Masz mnie słuchać!
- To nie zajmie dużo czasu. Proszę cię, bardzo mi zależy. - spojrzał na mnie błagalnie.
- Obiecujesz?
-
Tak, obiecuję. - powiedział z uśmiechem, po czym odwrócił się i
pojechaliśmy w innym kierunku. Bardzo się spieszył. Za około 10 minut
byliśmy pod szpitalem. Wysiadł z samochodu. Już miał biec w stronę
budynku, kiedy ja też opuściłam pojazd i zwróciłam się do chłopaka.
-
Poczekaj, idę z tobą. - podeszłam do niego i szybkim tempem szliśmy
przed siebie. Niebawem weszliśmy do szpitala. Doszliśmy do windy. Louis
nacisnął na kółeczko z numerem piątym i momentalnie ruszyliśmy w górę.
Chwilę potem byliśmy na miejscu. Poszliśmy prosto długim korytarzem, aż
doszliśmy do stojących z boku ludzi.
- Co z nią? - spytał z przejęciem Tomlinson.
- Straciła przytomność, ale na szczęście chwilę temu ją odzyskała.
- Czemu nie dzwoniliście do mnie wcześniej? - spytał z żalem.
- Dzwoniliśmy, ale byłeś poza zasięgiem sieci.
- Pojadę zawieźć mamę do domu i zaraz wrócę.
- Nie musisz.
- Na pewno?
-
Tak. Pogadamy jak wrócę. - odprowadziłam rodziców Louisa wzrokiem.
Przez cały czas stałam z tyłu i przyglądałam się całej sytuacji.
Podeszłam do chłopaka.
- Zaraz przyjdę. - powiedział nie
patrząc na mnie i wszedł do dziecięcego pomieszczenia za szybą. W
pokoiku leżała mała dziewczynka, przypięta do aparatury. Na widok
mojego szofera straszne się ucieszyła. Usiadł na kraju jej łóżeczka i
zaczęli o czymś rozmawiać. W tym momencie podeszła do mnie
pielęgniarka.
- Co się dzieje tej małej? - spytałam nie odrywając od niej wzroku.
-
Choruje na białaczkę. Niezwłocznie potrzebuje przeszczepu, ale jeszcze
nie znaleźliśmy dawcy. Puki co podajemy jej bardzo drogie lekarstwa.
Tomlinsonom jest ciężko, ojciec pół roku temu stracił firmę, jedyne
źródło utrzymania. Z tego co wiem to Louis znalazł pracę, by pomóc tej
małej. Przez co rzadziej tu przychodzi. Wcześniej potrafił przesiedzieć
z nią cały dzień, czytając jej bajki czy opowiadając dowcipy. - nic się
nie odezwałam. Pielęgniarka odeszła a ja nadal patrzyłam się w ten sam
punkt. To słodkie rodzeństwo. Byli biedni ale jakoś się ze sobą
dogadywali, jedno dbało o drugiego. A u mnie co? Brat szpaner, łamacz
damskich serc, zakochany w sobie. Ojciec i matka ciągle pracowali, a
jak nie to jakieś spotkania i takie tam. Nagle Louis obrócił się w moją
stronę. Powiedział coś do siostrzyczki, przytulił ją i wyszedł do mnie.
- Zapewne chcesz już jechać?
- Nie. Możemy tu zostać. - odpowiedziałam mu. Był zaskoczony moją reakcją.
- A co z pokazem Vivienne Westwood?
- Będą kolejne.
- Aha. Panienka dobrze się czuje?
- Tak. Mów mi po prostu Catherine.
- Dobrze, jak sobie życzysz.
- Louis ile twoja siostra ma lat?
- Ta tutaj?
- A masz więcej?
- Mam jeszcze trzy. Felicity, o którą ci chodzi ma 10 lat.
- Przykro mi z powodu jej choroby.
-
Tak, mnie też. - usiadł na krześle. Zajęłam miejsce koło niego. - Boję
się o nią, o to co będzie jutro. Jest bardzo poważnie chora.
- Wiem, powiedziała mi jedna z pielęgniarek.
- Moja matka jest załamana. Boję się co będzie jak ona umrze.
- Nawet tak nie mów! Musisz być dobrej myśli.
- Tak, tylko szybko potrzebujemy dawcy.
- Żadne z was nie może nim być.
- Żadne.
-
Chodźmy do niej. - powiedziałam nagle. - No bo w końcu jak nie idziemy
na pokaz i zostajemy tu, wykorzystajmy ten czas. - popatrzył na mnie z
zaciekawieniem. - Znaczy ty idź, w końcu to twoja siostra.
-
Chodź ze mną. - wstał i chwytając mnie za rękę zaprowadził do pokoju, z
którego wcześniej wyszedł. Gdzie leżała jego siostrzyczka, Felicity.
- Louis wróciłeś! - krzyknęła radośnie. - Przyprowadziłeś koleżankę! - powiedziała na mój widok.
- Właściwie to jest.... - już miał mówić, że pracuje dla mnie, ale weszłam mu w słowo.
- Jestem Catherine. - podałam jej dłoń.
- Ładnie. Ja jestem Felicity.
- Miło mi.
- Mi też. Masz ładne włosy.
-
Dziękuję. - komplementy tej małej trafiały do mnie, aż tak, że robiło
mi się ciepło na sercu. Siedzieliśmy u niej z Louisem dobre sześć
godzin. Opowiadałam jej bajki, na jej życzenie uczesałam jej kłosa.
- Musimy już iść. - oznajmił jej brat.
- Szkoda. Catherine odwiedzisz mnie jeszcze?
- Bardzo chętnie. Może nawet jutro?
-
Było by mi miło. - podobało mi się, że mimo choroby nie traciła
uśmiechu. Przytuliłam ją na pożegnanie. Louis zrobił to samo, po czym
opuściliśmy jej pokój. Szliśmy w milczeniu.
- To jutro też tu przyjedziemy? - spytałam go, kiedy byliśmy już na zewnątrz.
- Jeśli chcesz.
- I to bardzo.
- Polubiła cię.
- Tak samo jak ja ją. Jest urocza. - wsiedliśmy do mojego BMW. Niebawem dojechaliśmy pod dom.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi jechać do siostry. Przez to nie poszłaś na ten cały pokaz.
-
Nie ma za co. W sumie nawet się cieszę, że tak wyszło. No to do zobaczenia jutro. - szłam przed siebie w stronę drzwi, kiedy mnie
zawołał.
- Catherine!
- Tak? - obróciłam się do niego przodem.
- Kluczyki.
- Weź je i jedź do swojego domu.
- Ale... - już miał coś mówić, kiedy po raz kolejny dzisiaj weszłam mu w słowo.
- Wieczorami w Londynie jest niebezpiecznie. Dobranoc Louis.
- Dobranoc...
__________________________________________________
Cześć :) Jak obiecałam, że dodam w środę, tak i jest ósmy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Muszę szczerze przyznać, że jakoś przypadł mi do gustu. No ale każdy ma inny. Dziękuję za ponad 2000 wejść. Na prawdę bardzo się cieszę. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, a tym czasem zapraszam Was do motywującego mnie komentowania.
Do następnego :*
Za to mi się baaardzo podoba. Czekam na kolejny, mam nadzieję, że będzie niebawem :)
OdpowiedzUsuń[shouldletyougo.blogspot.com]
Uwielbiam to twoje opowiadanie :D Boże,jak pielęgniarka zaczęła to opowiadać to się wzruszyłam... Że takie nieszczęście na nich spadło. No ale Catherine świetnie się zachowała,że zrezygnowała z pokazu i spędziła czas z małą ;D Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twoje opowiadanie .! czekam na następny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńNareszcie coś z Lou,mówiłam już że jego historia spodobała mi się najbardziej. Mylił się co do Catherine i jego plan może diabli strzelić. Czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://i-am-not-perfect-but-who-is.blogspot.com/ ;D
haha ja oglądałam te telenowele co na początku opisywałaś... Świetny rozdzialik
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarze na moim blogu a co do rozdziału ... cudowny, piękny zakochałam się w twoich blogach!!!:D
OdpowiedzUsuńo jaaa, jak się wczułam mega w ten rozdział ! zdecydowanie należy do tych najlepszych i najciekawszych ;)
OdpowiedzUsuń;D ... zaczyna się robić ciekawie ;*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ;)
Ciekawe jest to co miał na myśli Luis gdy dziękował siostrze za to, że opowiedziała mu o tym rozkochaniu kogoś :P
OdpowiedzUsuńFajnie by było jakby Cartherine została dawcą tej małej :D
Zapraszam do sb :D Zostaw po sb ślad :)
http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/
Zapraszam na 12 rozdział :D
UsuńŚwietny rozdział:)
OdpowiedzUsuńzapraszam Cię na www.whole-heart.blogspot.com na rozdział 13 :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jest super i blog i opowiadanie i w ogóle wszystko.
OdpowiedzUsuńJeśli to nie problem informuj mnieo nowych notkach.
http://nie-pytaj-o-sens.blogspot.con/
fajne. podoba mi się. :) czekam na nn.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie.
http://iwanttobelovedbyyouiwant.blogspot.com/
http://foundthedestination.blogspot.com/
Świetne... tylko musisz zwracać uwagę na błędy. Dużo ich robisz. Tak poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń. Dodałam się do obserwatorów ;) i czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńna hard-to-know.blogspot.com pojawił się 1 rozdział ;) zapraszam
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że na początku Catherine sprawiała wrażenie osoby dość wrednej i materialne, ale w tym rozdziale naprawdę pokazała się z ja najlepszej strony ;))
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i pozdrawiam :*
Super opowiadanie , zaobserwowałam bloga Masz talent :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy blog mojego autorstwa : http://without-you-baby.blogspot.com/ Myślę, że blog ci się spodoba. Zapraszam :) Blog jest o One Direction Liczę na komentarz i obserwację ;)
rozdział świetny! bardzo lubię czytać twoje opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie: http://letsdothisonelasttime.blogspot.com/
No no , ciekawe co to będzie z tą Catherine :3
OdpowiedzUsuńZapraszam na 7 rozdział :3
hejka ;) u mnie 18, zapraszam ;3
OdpowiedzUsuńwww.paradise-with-you.blogspot.com
wbijaj do mnie na 19 ;)
OdpowiedzUsuńwww.paradise-with-you.blogspot.com
Świetnie piszesz ! Będę zaglądać ;) my również zapraszamy mamy nadzieje, że bedziesz zaglądać do nas ;D : http://free-hugs-from-one-direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZwylam sie jak glupia..bo chyba tylko tyle mozna powiedzie. Czekam na nn u mnie tez sa nowe rozdzialy na whenheopenhisarms.blogspot.com i.nowy blog na ulubionahistoria.blogspot.com licze na.kazdy komentarz i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńALE EXTRA ROZDZIAŁ.! MOGŁABYM GO CZYTAĆ BEZ KOŃCA.! :) CZEKAM NA NN I POZDRAWIAM ;)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM TEŻ NA MÓJ NOWY BLOG: http://my-criminal-story-with-1d.blogspot.com/ JAK MASZ OCHOTĘ TO WPADNIJ :)
zapraszam do siebie na 20 ;3
OdpowiedzUsuńwww.paradise-with-you.blogspot.com
Fajne, ciekawa historia. Trochę błędów, takich zdeka oczojebnych ale poza tym dobrze się czyta. Czekam na nastepny. Całuję i pozdrawiam IzaaMalik. :) x
OdpowiedzUsuń