*Oczami Nialla
Otwarłem
oczy. Pierwsze co zrobiłem to pomyślenie o tej niesamowitej
dziewczynie, z którą tak dobrze mi się rozmawiało. Mimo, że dane mi z
nią rozmawiać było tylko raz, to i tak czułem jak bym ją znał od zawsze.
Tutaj w Londynie odczuwałem samotność. Nie znałem nikogo. Spowodowane
to było tym, że niedawno się tutaj przeniosłem. Tak to całe żucie
mieszkałem w Irlandii, w Mullinger. Brakowało mi rodziców, kolegów,
pośród których dorastałem. Jednak jesienią miały się odbyć castingi do
siódmej edycji brytyjskiego show, X Factor, w których planowałem wziąć
udział. Właśnie to skłoniło mnie do przeprowadzki. Postnanowiłem, że
spotkam się z Rosalie. Naszczęście wiedziałem gdzie jej szukać. Nie
tracąć czasu, odrzuciłem koudrę na bok i zszedłem z mojego wygodnego
łóźka. Powędrowałem do łazienki, gdzie jak co rano wykonałem poranną
toaletę i wziąłem zimny prysznić, by się rozbudzić. Następnie wróciłem
do pokoju i wyciągnąłem z szafy czarne spodnie, biały t-shirt z
nadrukiem i granatową bluzę, gdyż było chłodnawo, po czym włożyłem na
siebie wybrane rzeczy. Nie mogłem z domu wyjść bez porząnego śniadania,
więc czym prędzej poszdłem do kuchni. Gdy już się tam znalazłem,
wyciągnąłem z szafy patelnię i przygotowałem wszystkie potrzebne mi
skłądniki na naleśniki. Przygotowałem ciasto, owoce i bitą śmietanę. Po
półgodziny byłem najedzony, więc mogłem wyjść. Zamknąłem na klucz swoje
mieszkanie i udałem się w stronę centrum. Po godzinie drogi zaszedłem po
MilkShake City. Popchnąłem szklane drzwi i znalazłem się w środku.
Podszedłem pod ladę.
- Witamy w MilkShake City, w czym możemy pomóc? - powiedziała Ros, na jednym wdechu nie patrząc na mnie.
- A co moglabyć mi polecić? - spytałem. W tedy dziewczyna na mnie spojrzała.
- Niall, cześć. - przywitała mnie z uśmiechem.
-
Hej. To ja poproszę, dwa shaki bananowe i jeden truskawkowy. - złożyłem
zamówienie, po czym podałem Rosalie wyliczoną sumę pieniędzy.
- Zaraz przyniosę.
- Okey, czekam. - powiedziałem do oddalającej się dziewczyny, która za niecałą minutę wróciła z moim zamówieniem.
- Proszę. - wręczyła mi tacę z trzema shakami.
- Dziękuję. Przysiądziesz się? - spytałem, wskazując na stolik, przy którym siedzieliśmy ostatnio.
- Jestem w pracy.
- To nic.
- No w sumie, za chwilę zaczyna mi się przerwa.
-
No widzisz, jak to się ładnie złożyło. Chodźmy. - powiedziałem i
pociągnąłem czarnowłosą koleżankę za sobą. - Co słychać? - spytałem,
kiedy siedzieliśmy przy stoliku.
- Wszystko okey, a u Ciebie?
- Nudy. Chcesz? - wskazałem na truskawkowego shaka, który był jej ulubionym smakiem, z tego co pamiętam.
- Nie dziekuję.
- Czemu?
- Bo nie chcę żebyś zgłodniał. - wystawiła mi język.
- Widzę, że coś pamiętasz z naszej ostatniej rozmowy.
- Ze szczegółami.
- Ładny naszyjnik. - dziewczyna wzięła do ręki zawieszkę w kształcie serduszka.
- Dziękuję. - odpowiedziała.
- Twój chłopak musi być największym szczęściarzem na ziemi. - powiedziałem, smutnym już tonem.
- Nie mam chłopaka. Ten łańcuszek dostałam na osiemnaste urodziny od swojej przyjaciółki.
- Aha. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- To tak na znak przyjaźni. - wyjaśniła. - Nie, że my no coś tam razem...
- Nie, skądrze znowu.
- Po prosru Rachel jest dla mnie jak siostra.
- Nie ma to jak przyjaciele, z którymi się dorastało.
- Tak. Stęskniłam się za nią.
- Ja za moimi też.
- Nie widujecie się na codzień? - spytała.
-
Kiedyś owszem, teraz nie. Może przez te dzielące nas kilometry. -
popatrzyła na mnie zaciekawiona. - Pochodzę z Irlandii-, a niedawno
przeprowadziłem się tutaj.
- To wyjaśnia twój akcent. A twoja rodzina?
- Mieszka w Irlandii.
- Nie masz tu znajomych?
-
Mam. Taką jedną czarnowłosą koleżankę, która pracuje w MilkShake City.
Ma na imię Rosalie. - na co dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Jeśli
to cię pocieszy, też mam niewiele znajomych. Wychowałam się w
sierocińcu. - patrząc na moją zaciekawioną minę, streściła mi całą
historię jej życia.
- Przykro mi z powodu mamy.
- Takie jest życie. Inni się cieszą, a jeszcze inni cierpią.
- Będzie dobrze.
-
Mam taką nadzieję. - zapadała cisza. Nie trwała bowiem długo. - W jakim
celu przeprowadziłeś się do Anglii? - spytała po chwili.
-
Jesienią rozpoczną się castingii do siódmej brytyjskiej edycji
muzycznego programu X Factor. - powiedziałem na jednym wdechu. - Chcę
wziąć udział. - dodałem po chwili.
- Aha. No to życzę powodzenia.
- Dzięki. Będzie mi potrzebne.
- Trudno mi to powiedzieć.
- To znaczy?
- Nie słyszałam jak śpiewasz.
- Kiedyś usłyszeysz. Jak będę sławny i bogaty non stop w radiu będą leciały piosenki w moim wykonaniu.
- Twoja rodzina przyleci by cię wesprzeć?
- Raczej nie. Chociaż nie wiem. Nie na pewno nie.
- Zdecyduj się. - poweidziała śmiejąc się ze mnie.
- Nie przyjadą.
- Dlaczego?
- Bo przed wyjazdem posprzeczałem się z nimi.
- Przejdzie im.
- Kiedyś tak.
- Czemu do nich nie zadzwonisz? Przecież tęsknisz za nimi.
- Chodziło o moje wzięcie udziału właśnie w tych castingach.
- Coś im nie pasowało.
- Tak szczerze to nie wiem. Ogólnie nie chcieli się zgodzić na mój wyjazd. Jestem niegrzecznym chłopcem.
- Nie wyglądasz.
-
Nie no tak szczerze to jestem jak każdy. Czasem narozrabiam a czasem
jestem grzeczny. A co do tego wspierania mnie, jesteś chętna?
- To propozycja?
- Może tak, a może nie. Ze wskazaniem na tak. To jak będzie?
- Jak ładnie poprosisz to bez wachania się zgodzę.
-
No więc Rosalie, czy zechcesz mnie swoją obecnością wspierać na
zbliżających się castingach do siódmej brytyjskiej edycji muzycznego
show X Factor?
- Czuję się zaszczycona tym, że będę wspierała przyszłą gwiazdę muzyki.
- Dam ci mój autograf. Jak będę sławny oczywiście.
- A zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
- Oczywiście.
-
O jak miło. - i tak przez większość czasu rozmawialiśmy, wygłupialiśmy
się. Na szczęście w MilkShake City nikogo poza nami nie było, dlatego
też Ros nie musiała stać za ladą. Miałem szczęście, bo kiedy byłem tu
ostatnio sytuacja była podobna. Chociaż możliwe, że jeszcze ktoś w tedy
tu był. Nie ważne. Ważne, żebyśmy mogli dalej rozmawiać.
*Oczami Julie
Sytuacja u mnie w domu poprawiła się. Dawno nie widziałam mamy
pijanej. Chociaż minął zaledwie tydzień od tej naszej poważnej rozmowy,
miałam nadzieję, że już tak pozostanie. Moja rodzicielka starała się jak
mogła o znalezienie jakiejś pracy czy o spędzanie czasu ze mną i
Rayanem. Nadeszła sobota. Czyli jak wcześniej wspomniałam tydzień od tamtego zdarzenia. Wstałam z łóżka. Podeszłam pod szafę i wyciągnęłam z
niej zestaw na dzisiaj. Po czym udałam się do łazienki, gdzie jak co
rano wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Następnie zeszłam na dół,
na śniadanie. Mama przygotowała jajecznicę z bekonem i do tego herbata z
cytrynką. Kiedy spożyłam posiłek, umyłam naczynia i usiadłam na fotelu w
salonie.
- Julie! Poszłabyś do sklepu po zakupy? - spytała mama, wchodząc do salonu.
- Oczywiście mamo. - powiedziałam, wstając z miejsca gdzie siedziałam.
- Tutaj masz listę. - podała mi kartkę z zeszytu w linię.
- Robimy jakąś imprezę? - spytałam, po oglądnięciu listy od góry do dołu.
- Nie. Po prostu przyjadą do nas goście.
- Kto i kiedy?
- Jutro. Mój brat z rodziną.
- Aha. No to ja tylko skoczę na górę po bluzę.
- Dobrze. - opuściłam salon i wbiegłam schodami na piętro. Weszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy czarną bluzę z kapturem, a następnie zeszłam na dół, ubierając się po drodze.
- Tutaj masz pieniądze. - poinformowała mnie mama, wskazując na blat mebli kuchennych. Wzięłam je i schowałam do kieszeni wraz z listą.
- To ja zaraz wrócę. - powiedziałam i opuściłam dom i ogólnie teren na którym się on mieścił. Na dworze było chłodno. To normalna pogoda jak na Londyn. Włożyłam kaptur na głowę i ruszyłam w drogę. Szłam cały czas prosto. Do miejscowego sklepu było około dziesięć minut drogi.
*Oczami Louisa
Ponieważ pracuję jako szofer, Oliver zlecił mi jakieś zadanie. Mianowicie zawiezienie jakiejś przesyłki. Kiedy już ją dostarczyłem, wracałem w kierunku ich domu, przez osiedle domków jednorodzinnych. Siedząc w czarnym BMW Catherine rozmyślałem o tej pracy. W sumie nie była najgorsza, ale to nie zmienia faktu, że nie dokonam zemsty. Plan już jest świetnie opracowany i właśnie zaczynam go powoli wcielać w życie. Plusem mojej pracy były wysokie zarobki, dzięki którym udało mi się sporo odłożyć na leki dla chorej siostry. Myślałbym tak dalej gdyby nie to, że jakaś czarna zakapturzona postać wyszła mi na jezdnię. Gwałtownie zahamowałem, ale mimo to lekko uderzyłem w tą osobę. Nie zwlekając wyszedłem z pojazdu i podbiegłem to poszkodowanego. Na moje i jej szczęście była przytomna.
- Nic ci się nie stało? - spytałem dziewczynę, jednocześnie pomagając jej wstać.
- Nie.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Nic nie szkodzi. Ja powinnam się była rozglądnąć.
- Uznajmy, że każdy w połowie jest winny. - zaproponowałem, na co ona się uśmiechnęła. - Jestem Louis.
- Ja Julie. Miło mi.
- Może podwieźć cię do domu, tak dla bezpieczeństwa, żebyś już nie weszła nikomu pod koła.
- Bardzo miło z twojej strony, ale właśnie muszę iść do sklepu.
- No to może tam cię podwieźć?
- Jeśli to nie kłopot?
- Wsiadaj. - po paru minutach byliśmy na miejscu. Postanowiłem, że dotrzymam jej towarzystwa. Kiedy już wszystko kupiła, zapakowaliśmy to do bagażnika i ruszyliśmy pod adres, który mi podała. - To co, szykuje się jakaś impreza?
- Tak, na całego. - powiedziała śmiejąc się.
- No to może i ja wpadnę?
- Skoro chcesz. Nie no tak poważnie przyjeżdża brat mojej mamy z rodziną. Ale jak będę robiła imprezę to ciebie pierwszego zaproszę.
- Trzymam cię za słowo.
- Tylko najpierw daj mi twój numer.
- Po co?
- Żebym mogła wysłać ci wiadomość z zaproszeniem.
- Ah no tak. - podałem jej numer.
- Dzięki za podwózkę. - powiedziała kiedy byliśmy pod jej domem. Wyciągnąłem jej siatki z bagażnika.
- Na pewno dasz radę?
- Ja bym nie dała?
- No nie wiem.
- Cześć Louis.
- Na razie. - powiedziałem i z powrotem wsiadłem do samochodu, ruszając w drogę.
_________________________________________________
Cześć :* To już dziesiąty rozdział jaki pojawił się na moim blogu. A że ostatni zawierał tylko jedną perspektywę, to ten zawiera aż trzy. Co do tego rozdziału, według mnie nie jest zbyt ciekawy, ale mam nadzieję, że przez to nie przestaniecie czytać i komentować. Teraz jak mam wakacje, postaram się rozwinąć jakąś akcję, no i może jakieś skrywane tajemnice wyjdą na jaw, albo nawiążą się jakieś głębsze relacje między bohaterami? Tego się już wkrótce dowiecie. A teraz takie małe pytanie? Skoro znacie już mniej więcej wszystkich, gdyż każdego oczami był przynajmniej jeden rozdział, jakbyście dopasowali ich do siebie, w sensie chłopak i dziewczyna. Ja to mniej więcej wiem, o ile w ogóle się do siebie dopasują, ale mam już to zaplanowane. Tak po prostu chciałabym zobaczyć wasze spojrzenie na to wszystko. No to chyba tyle.
Miłych Wakacji :D
Łaaaa *.*
OdpowiedzUsuńWychodzą ci perspektywy zajeeeebiście !
Strasznie szybko mi się przeczytał ten rozdział. Fajnie, że nawiązali nową znajomość. ;3
czekam na nn !:D
zapraszam do mnie na Found The Destination . :P
Świetnie napisany i opracowany rozdział ;D
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ;*
Super! <3
OdpowiedzUsuńZrobił mi się trochę mętlik w głowie, bo na początku myślałam, że Louis będzie z Catherine, a teraz doszła jeszcze Julie i już sama nie wiem...
Z każdym razie - czekam na nn :*
Kurde, kolejny świetny rozdział. Jestem pod mega wrażeniem. Umiesz ''namącić'' człowiekowi w głowie, ja również jak Julka z komentarza wyżej myślałam, że Lou będzie z Catherine,a tu teraz nie wiadomo. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Zajebisty rozdział ! <3 Czekam na next'a z niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuńthe-world-of-my-lifee.blogspot.com : )
Jakoś bardziej by mi pasowało żeby Louis był z Catherine i wykonał tą swoją wielką zemstę :P No chyba że chcesz zeswatać go później z Julie.. O albo wywołać zazdrość Catherine za pomocą Julie :D :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i liczę na komentarz :D
http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/
Ooo, Niall jaki słodki. <33
OdpowiedzUsuńOgólnie to bardzo mi się podoba. Czekam na kolejny <3
Cudnie <33 Super piszesz. Co do par..to nie wiem nic. Zaskocz mnie xD Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńBuziaczki Patt_^^ xoxo
Nialler - słit <33 ^-^
OdpowiedzUsuńDawaj next :)
Pozdro ;*
Miłych Wakacji :)
świetnie piszesz! :]
OdpowiedzUsuńnaprawdę masz talent! :D
czekam na następny! :>
zapraszam do mnie: letsdothisonelasttime.blogspot.com :)
A tymczasem zapraszam do mnie na rozdział numer 9. :3
OdpowiedzUsuńWspaniały blog , zakochałam się w nim !
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ; *
Wejdziesz na mój blog i skomentujesz ? bardzo mi zależy
http://always-and-forever-you.blogspot.com/
Megaa . Uwielbiam ten blog.!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie;*
http://lovesandfriend.blogspot.com/